Słynny „gest Kozakiewicza” na Olimpiadzie w Moskwie rozjuszył stronę radziecką. Ambasador ZSRR w PRL Borys Aristow domagał się wręcz odebrania Polakowi medalu, unieważnienia jego rekordu oraz dożywotniej dyskwalifikacji. Gest polskiego tyczkarza uznał on za obrazę narodu radzieckiego. Polskie władze tłumaczyły to zachowanie „skurczem mięśnia spowodowanym wysiłkiem”. Prasa w Polsce nie mogła ani wydrukować zdjęcia Władysława Kozakiewicza (na zdj.) wykonującego słynny gest, ani oczywiście napisać całej prawdy. Kurier Lubelski dzień później, 31 lipca 1980 roku, donosił:
„Po wielu dniach daremnych oczekiwań jest wreszcie pierwszy złoty medal wywalczony dla Polski. Na Władysława Kozakiewicza nie było w tym dniu siły. Nic nie mogło mu przeszkodzić w zrealizowaniu swego celu: gwar na widowni, jakieś gwizdy, czy zbyt głośny doping dla rozgrywających akurat inną konkurencję biegaczy. On potrafił się wyłączyć i tylko skakać”.
Tymczasem, po stopniowym wygaszeniu strajków na Lubelszczyźnie, w innych cześciach kraju nadal było niespokojnie. Tym razem przodowała Gdynia, gdzie strajk w porcie się rozszerzył.